Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może ona w kieszeni co ma?
Rękę wyciągnęła, ale prędko cofnęła ją i po za plecy ukryła.
— Niech Marciński zobaczy!
— Nie wolno!
— Głupi Marciński jest.. jak się co znajdzie, to i Marcińskiemu się dostanie za usługę. Przecież Marciński na piwo nic nie dostał.
Kelner pokręcił głową.
— A no racya jest, zobaczę!
Do kieszeni trupa sięgnął, lecz pustą była prawie zupełnie. Trup się zakołysał. Żydówka z rękami złożonemi na brzuchu przyglądała się niecierpliwie.
— A nie „stłuknij ją“, Marciński.
— Wisi mocno! niech się pani nie stracha!
Oswajali się powoli z tym trupem smutnym i stygnącym w zaduchu źle utrzymanej izby.
— Niema nic?
— Nie.. ino blaszany naparstek.
Żydówka znów zaklęła.