ją. Chwilami zdawało jej się, że jest zdolna zamordować mężczyznę, który rzucał ją brutalnie o ziemię, aby później — na wiadomość o jej nędzy i cierpieniu wzruszać ramionami z pogardą. „Ścierwo sobacze!“ — mówiła, szarpiąc pazurami aż do krwi pierś swoją od pokarmu wzdętą — „zgiń! przepadnij! oślepnij! zgnij do kości!“ Zdawało się jej, że miłość, jaką miała dla Teodora, wymarła w niej oddawna, że nic, prócz żalu, gniewu i nienawiści, nic już w głębi swej duszy nie chowa.
Na wiadomość o ślubie subiekta, wybuchnęła wreszcie całą wściekłością, na jaką tylko cierpliwe i nieśmiałe istoty zdobyć się umieją.
Kazimierzowa podsunęła jej myśl wstrzymania ślubu i zrobienia publicznego skandalu. Uczepiła się tego projektu natychmiast, gorączkując się, podniecając — przeklinając bezustannie. Ani jednej łzy nie miały jej oczy, chwilami zdawała się być obłąkaną.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/140
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.