Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żabusię głowa boli! — mówi, sadzając córkę na kolanach męża. Żabusia pójdzie na spacer...
— Będę ci towarzyszył... — woła mąż.
— Niechcę! — protestuje z miluchnym dąsem — pójdę sama! Rak tu zostanie i będzie Nabuchodonozorowi cacka ustawiał!...
— Ależ!...
— No! sprzeciwiasz się?
— Nie... tylko kawa!...
— Pójdziesz jak wrócę... wtenczas dam ci dziesiątkę, inaczej, z czem Rak do cukierni pójdzie?...
Mąż jeszcze próbuje opozycyi.
— Żabusia tak chce! — woła młoda kobieta, uśmiechając się zalotnie — Żabusia bardzo prosi, główka ją tak boli!...
Rodzice uważają za stosowne interweniować.
— Ależ idź, drogie dziecię!... przejdź się! — mówi ojciec.
— Pobladłaś, cierpisz widocznie — dodaje matka.