Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Józia (która trzyma coś z tyłu). Jestem! Jak się masz owco na rzeź przeznaczona! Ty! zdradziłaś naszą umowę za to masz mój bukiet (wyciąga z poza pleców rózgę związaną wstążką).

Panienki (śmieją się). Och, Generale.

Józia. Zdradziłaś przysięgę. Dałyśmy sobie słowo, że nie wyjdziemy za mąż, pamiętacie, dzieci?

Lili. Frania, Mania, Muszka. Prawda!

Józia. Jedna już chciała zerwać umowę ale (patrzy na Franię, ta nagle mieni się na twarzy i Józia rzuca się jej na szyję). Nie, nie. Już nie, nie, nie będę nic do ciebie mówiła (do Tosi). Ale ty nie zasługujesz na inny bukiet i weź go sobie...

Tosia (śmiejąc się). Szczęście, że mnie tą rózgą nie wybijesz.

Józia. Zdałoby ci się. Po co ci mąż? Dlaczego ja nie chcę iść za mąż...

Julia. Z takiemi manierami trudno wyjść za mąż...

Józia. Zapewne... ale i te ze studenckiemi manierami nie prędzej idą odemnie a nawet dłużej czekają — i jeśli myślą, że są bardzo mądre, bo były trzy miesiące na medycynie — to się mylą...

Julia. Bo same nie chcą iść za mąż, mają inne cele w życiu.