Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ziunia (zadąsana). Czy znowu jak przyjdzie ten czuły narzeczony Tosi, mam siedzieć z nimi? Oni ciągle przedemną uciekają, babciu ja sobie z nimi nie mogę dać rady.

Babunia (z uśmiechem). Nie, pan Władysław dziś nie przyjdzie, dopiero jutro na ślub przyjdzie.

Ziunia (pochmurna). Babciu...

Babunia. Co Ziuniu?

Ziunia. To po ślubie Tosia z tym panem sama pojedzie?

Babunia. Pojedzie!

Ziunia. Samiutka jedna?

Babunia. Naturalnie.

Ziunia. A czy to będzie przyzwoicie.

Babunia. Ach ty sroczko... przecież to będzie jej mąż... (Ziunia kręci głową z powątpiewaniem — głos za sceną woła: „Ziuniu“). Wołają cię, pewnie fryzyer przyszedł.

Ziunia (nagle zasępiona). I on mi nic nie poradzi... dwa dni z papilotami chodzę i jeszcze się nie trzymają.... (wychodzi na prawo).

SCENA III.
BABUNIA, MYSIA.

Babunia (staje przed suknią i patrzy na nią długą chwilę z westchnieniem; obok niej stoi Mysia).