Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie będę stać na drodze. (Podnosząc ton i silniej). Trzeba jednak, ażebyś zrozumiała czego chcę od ciebie! Mój brat dłużej z tobą żyć nie może... nie będzie... zrozumiałaś mnie?

Żabusia (blednąc ze wzruszenia). Rak... ze mną?... dlaczego?...

Marya. Bo ja na to pozwolić nie mogę!

Żabusia. Powiesz mu?

Marya. Nie, to ty mu sama powiesz!

Żabusia (z płaczem). Ja?... nigdy!...

Marya. A jednak powiesz... skoro zrozumiesz o co idzie. Mąż twój bezwarunkowo dowie się o wszystkiem. Jeżeli ty mu sama nie powiesz, ja go o wszystkim uwiadomię, gdyż milczeć dłużej sumienie moje mi zabrania. Mówiąc jednak, że jedyną twoją zaletą jest „kłamstwo“ pomyliłam się. Zapomniałam bowiem, że tak jak wiele kobiet takich jak ty, kochasz bardzo swe dziecko... prawda?

Żabusia. Kocham!

Marya. Tak, można być żoną występną, lecz zarazem wzorową matką!... To zdaje się niemożliwe a jednak jest tak — nie inaczej. Rozstając się z mężem, musisz także rozłączyć się z dzieckiem...

Żabusia (z krzykiem prawdziwego bólu). Nie!... nie!... zostawcie mi dziecko!... ja sobie ztąd pójdę, tylko zostawcie mi dziecko!...