Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wają. Żeby mi kto zabrał Nabuchodonozora, tobym chyba umarła!

Maniewiczowa. We wszystkim egzaltacya!

Żabusia. Nie!... jak Bozię kocham, prawdę mówię...

Maniewiczowa. Tak więc bardzo kochasz swoje dziecko?

Żabusia. Także pytanie? jak tu nie kochać takiego Nabuchodonozora? taką pyzatą biedę? no jak tu nie kochać?

Maniewiczowa. Ty i Raka kochasz?

Żabusia. A jakże... jak nie kochać Raka, kiedy to Rak taki kochany, że już drugiego niema na świecie.

Maniewiczowa. A Julian?

Żabusia. E! Julian to Julian, a Rak to Rak...

Maniewiczowa. Nie rozumiem tej klasyfikacyi.

Żabusia. Bo ty jesteś inna kobieta... ty wyłącznie kochasz siebie samą i po za sobą nic nie widzisz.

Maniewiczowa. Tak, ty masz dobre serce.

Żabusia. Pewnie, że mam dobre serce.

(Chwila milczenia).


Maniewiczowa. Nie gniewasz się, że przeszłam przez balkon?