Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żabusia. Nabuchodonozor! Gdzie jest Nabuchodonozor?

Bartnicki. Przynieście dziecko!

(Niańka wybiega).


Żabusia. Kwiaty! jakie cudne! pachną! Dziadzio kupił... już widzę, bo brwi marszczy (wnoszą Jadzię). Dawajcie mi córkę! moje ty... moje ty... złote! srebrne! ukochane! z tysiąca wybrane! Dziadzio też kochany i babcia też a Rak to już taki ulubiony, że na całym świecie niema więcej kochanego Raka.

(Siada na kolanach mężowi, trzymając córkę)).


Bartnicki. A co Żabcia robiła aż na Długiej ulicy?

Żabusia. Ja? na Długiej? ja nie byłam na Długiej.

Bartnicki. Byłaś.

Żabusia. A może i byłam, ale nie powiem po co, bo to dla kogoś (patrzy na dziadzię) będzie niespodzianka!... A teraz... sza!...

Jechał pan,
Za nim chłop
A za nimi żydóweczki,
Pogubiły patyneczki
Hop! Hop!

(Milewski i Bartnicki powtarzają chórem pio-