panie Raku, że są kobiety, które całe życie kłamią, zwodzą i oszukują...
Bartnicki. A ich mężowie?
Maniewiczowa (śmiejąc się). Wierzą!
Bartnicki. Ci panowie godni są pogardy.
Maniewiczowa. Dlaczego?
Bartnicki. Bo mąż nie powinien się dać wywieźć w pole i znać winien dokładnie charakter swojej żony. Jakby Żabusia kiedy, co nie daj Boże, skłamała, zaraz ja, panie tego, jej z oczówbym kłamstwo wyczytał...
Maniewiczowa. Tak pan sądzi?
Bartnicki. A jakże.
Maniewiczowa. Z pana taki psycholog?
Bartnicki. Tego nie wiem, ale wiem, że jak byłem posesorem, to panie tego, złapię parobka koło spichlerza i mówię: „Zbierałeś ziarno“ on „nie, panie posesorze“. A ja mu tylko w oczy spojrzę i wiem, że bestya łże... (miarkując się). Przepraszam panią dobrodziejkę za takie słowo... I co pani powie, zawsze na prawdziwego złodzieja natrafiłem. To samo i teraz w biurze... woźny, nie woźny, każdy prawdę musi powiedzieć a nigdy mnie nikt nie okpi. A cóż dopiero kobieta!
Maniewiczowa. Widzi pan, pomiędzy kłamstwem parobka, albo woźnego, a kłam-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/015
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.