Rozstawiłem swe stopy szeroko
wparłem mocno w żwir ostry i piach —
aż się zbroczył mą własną posoką — —
I choć oczy stanęły we łzach
odsłoniłem swe piersi na falę,
co szła na mnie przez morze burzliwe,
co szła na mnie poszumnie, wspaniale,
niosąc wichrem roztarganą grzywę — —
Przeciw fali się mocno rozparłem,
w jakimś chamskim okropnym uporze — —
Choć się zdało, że byłem-ci karłem,
że mi na pierś waliło rozhukane morze,
przecieżem się nie cofnął ni piędzi — —
A szła na mnie wielka fala,
co druzgocze i obala,
co z gromową siłą pędzi,
co w powietrznej trąbie gna,
wydźwignięta gdzieś od dna
rozoranej mórz topieli — —
Nieśli-ci ją burz anieli
w błyskawicach skrzydeł swych,
nieśli-ci ją w gromów złocie,
w głuchym szumie i warkocie
rozbestwionych wichrów złych — —
W pierś gruchnęła mocą całą — —
Przewaliła się nade mną w ryku srebrnych grzyw —
Serce się rozchybotało,
by na trwogę dzwon — —
Przewaliła się nade mną — i ostałem żyw — —
Strona:PL Gałuszka Biesiada kameleonów.pdf/152
Ta strona została skorygowana.
FALA