Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnym jedynym włosem, tak cienkim, że nie widać było końca, zdawał się ciężyć na końcach ust i obciągać policzek, bróżdżąc fałd pionowy wzdłuż warg.
Alzacką francuzczyzną wezwał podróżnych, by wysiedli, mówiąc tonem szorstkim:
— Panowie i panie, proszę wysiąść.
Pierwsze usłuchały Siostry Miłosierdzia, z uległością zakonnic, przywykłych do spełniania rozkazów czyniąc zadość wezwaniu Prusaka. Za niemi ukazała się para hrabiowska, dalej fabrykant ze swą żoną, następnie Loiseau, pchający przed sobą swą grubą połowicę. Stawiając nogę na stopniu, rzekł do oficera: Dzień dobry panu! powodowany raczej ostrożnością niż uprzejmością. Oficer rzucił mu zuchwałe spojrzenie człowieka, czującego się wszechwładnym, nie odwzajemniając ukłonu.
Gałka łojowa i Cordunet, jakkolwiek naj bliżsi drzwiczek, wyszli ostatni, poważni i wyniośli wobec nieprzyjaciela.
Grubaska starała się opanować i być spokojną; demokrata tragicznym ruchem ręki nieco drżącej szarpał swą długą rudawą brodę. Usiłowali zachować godność, rozumiejąc, że w podobnych chwilach każdy reprezentuje poniekąd całą ojczyznę. Oboje byli w równej mierze oburzení uległością współtowarzyszy podróży, to też Gałka łojowa starała się okazać dumniejszą,