Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w tej pozycyi pokryty śniegiem i zakrzepłą krwią, jeszcze pogrążony w pijackiej ociężałości, jeszcze ogłuszony uderzeniem i zupełnie osłabiony upływem krwi.
Spostrzegł on starego, był jednak zbyt oszołomiony, aby cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć i tylko bezwiednie uczynił ruch, jak gdyby chciał wstać. Skoro go tylko jednak chłop poznał, porwał się rozwścieczony jak zwierzę i zawołał:
— To ty jesteś wieprzu! Jeszcze ci na koniec nie przyszło? Chcesz mnie zapewne oskarżyć? Ale poczekaj tylko! poczekaj!
Podniósł swoje widły jak pikę, podbiegł do Prusaka i wtłoczył mu z całej siły cztery ostrza stalowe aż po trzonek w piersi.
Żołnierz padł w tył z przeciągłem śmiertelnem rzężeniem, stary chłop zaś z niesłabnącą zajadłością jak oszalały wbijał mu w ciało, w żołądek i w szyję swą straszliwą broń, dziurawiąc cały korpus od głowy aż do nóg jak sito.
Wreszcie ustał, pozbawiony tchu z natężenia i wysiłku i począł zwolna długimi haustami wciągać w siebie zimne powietrze.
A potem, gdy koguty już piały i dzień zaczął się robić, zaczął trupa zagrzebywać. Wykopał otwór w gnoju, dosięgając przy tej robocie ziemi, a gdy o nią się oparł, kopał dalej, pra-