Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

całą armię zniszczyć, albowiem jako prawy Normandczyk lubił się chełpić i wynosić. Uderzał pięścią w stół, że szklanki i filiżanki podskakiwały i zaczerwieniony z udaną wściekłością bohatera z karczmy wołał: „Do pioruna, ja ich już wyłuskam, ja muszę się z nimi załatwić!“ W duchu zaś liczył na to, że Prusacy nigdy nie dojdą do Tameville.
Gdy usłyszał, że są już w Raulot, przestał wychodzić z domu i tylko z okna swej kuchni nieustannie spoglądał na gościniec, jak gdyby każdej chwili oczekiwał widoku nieprzyjacielskich bagnetów.
Pewnego ranka, gdy ze swemi domownikami spożywał zupę, otwarły się drzwi i do izby wszedł naczelnik gminy z żołnierzem, który miał na głowie czarny hełm zakończony ostrym szpicem. Święty Antoni jednym susem zerwał się na nogi; cała jego służba spoglądała na niego i oczekiwała, kiedy Prusaka na kawałki rozerwie. On jednak zadowolił się uściśnieniem ręki wójta, który śmiejąc się mówił:
— Oto jest ten, dla ciebie przeznaczony. Przyszli dzisiejszej w nocy. Nie rób żadnych głupstw, bo oni straszą mordami i pożogą, jeżeli najmniejsza przykrość ich spotka. Daj mu co jeść wygląda on na bardzo dobrodusznego chłopca. A teraz bądź zdrów, muszę iść dalej jeszcze, bo każdy we wsi dostał po jednym.