Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogólnie i podziwiane, a te śniadanka i obiady w mieszkaniu kawalerskiem były zawsze bardzo zajmujące.
— Powiedzmy pojutrze! Czy kochanej księżnej dzień ten odpowiada? — spytała pani de Guilleroy.
— Ależ oczywiście! Jaka pani miła! Pan Bertin nigdy o mnie nie pamięta, urządzając te przyjęcia. Znać, że nie jestem już młoda.
Hrabina, przyzwyczajona uważać dom malarza poniekąd za własny, dodała:
— Więc tylko nas czworo, czwórka z karety; księżna, Anetka, ja i pan. Nieprawdaż mistrzu?
— Tylko nas czworo! — odparł, zeskakując z powozu. — I każę przygotować raki po alzacku.
— Och, popsujesz pan moją małą.
Skłonił się raz jeszcze od stopnia powozu, poczem wszedł żywo do wielkiej bramy Klubu, w westybulu złożył okrycie i kapelusz, obsługiwany przez dwóch lokai, którzy na jego widok zerwali się z miejsc, jak żołnierze za wejściem oficera; następnie wszedł szerokiemi schodami na piętro, minął drugą straż służących w krótkich spodniach, pchnął pierwsze drzwi i nagle uczuł się podniecony jak młodzieniec, dosłyszawszy z drugiego końca sali szczęk ustawiczny szpad, komendę i okrzyki: — Trafił. — Kolej na mnie. — Chybił. — Trafił. — Teraz pan.
— W sali fechtunkowej, szermierze ubrani na szaro, w skórzanych kurtkach i spodniach spiętych ponad kostkami, mając na brzuchu rodzaj fartuchów, z jedną ręką wzniesioną, w drugiej, wyolbrzymionej