Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jakże ten portret? — pytał.
— Zapowiada się bardzo dobrze.
Z kolei on zaczął mówić o swych interesach, chętnie opowiadając podczas jedzenia; tym razem o posiedzeniu Izby i dyskusji nad ustawą, dotyczącą fałszowania artykułów spożywczych.
Gadanina ta, którą zwykle znosiła całkiem dobrze, w tej chwili ją drażniła, skłaniając do uważniejszego przyjrzenia się temu człowiekowi wulgarnemu, frazesowiczowi, zajmującemu się takiemi rzeczami; niemniej uśmiechała się, słuchając i odpowiadała uprzejmie, z większym nawet wdziękiem niż zwykle, bardziej wyrozumiała dla jego banalności. Patrząc na niego, myślała: „Oszukałam go. To mój mąż, a ja go oszukałam. Czyż to nie dziwaczne? Nic nie zdoła już tego zmienić, nic nie zatrze faktu. Zamknęłam oczy. Znosiłam przez kilka sekund, przez kilka sekund tylko znosiłam uścisk mężczyzny, i nie jestem już kobietą uczciwą. Kilka sekund życia, kilka sekund nie dających się cofnąć, sprowadziły ten drobny fakt nieodwołalny, tak poważny, tak krótkotrwały, będący występkiem najhaniebniejszym dla kobiety... a ja nie doznaję rozpaczy. Gdyby mi to ktoś powiedział był wczoraj, nie byłabym uwierzyła. Byłabym pewna, że stanę się pastwą wyrzutów sumienia straszliwych. Tymczasem nie doznaję ich wcale“.
Jak zwykle, mąż po obiedzie wyszedł z domu.
Wówczas wzięła na kolana swą córeczkę i cało-