Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z rękoma splecionemi na prześcieradle. Patrzyli na siebie, zapominając, że są obok inni ludzie, a spojrzenia ich przenosiły z serca do serca wzruszenia nadludzkie.
W tem szybkiem, niemem, a straszliwem porozumieniu dokonywała się między nimi ewokacja wszystkich wspomnień, całej ich miłości również zdruzgotanej, wszystkiego co wzajem przeżyli, co ich łączyło i jednoczyło w życiu, w porywie uczuć wzajemnym.
Spoglądali na siebie, a potrzeba mówienia, wypowiedzenia tych tysiącznych rzeczy intymnych, tak smutnych, które sobie jeszcze mieli do powiedzenia, tłoczyła im się na usta, nieprzeparcie. Czuła, że musi za wszelką cenę oddalić tych dwóch ludzi za nią stojących, że musi wynaleźć jakiś sposób, podstęp, wybieg ona, kobieta mająca na zawołanie tyle pomysłów. I zaczęła się zastanawiać, z oczyma wciąż w twarzy Oliviera.
Mąż i lekarz coś z sobą szeptali. Chodziło o pielęgnowanie chorego.
Odwracając głowę, spytała lekarza:
— Czy pan sprowadził pielęgniarkę?
— Nie. Wolę przysłać młodego lekarza, by baczył na stan chorego.
— Proszę przysłać lekarza i pielęgniarkę. Nie można być nigdy dość troskliwym. Czy nie mógłby ich pan przysłać jeszcze tej nocy, bo nie sądzę, by pan czuwał tu do rana?