Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niemożliwą do zgłuszenia, ogarniała go wściekłość zwierzęca; mógłby wyć z bólu jak pies przywiązany do łańcucha, czując się taksamo bezwolnym, ujarzmionym, przykutym. Coraz bardziej rozdrażniony w miarę zastanawiania się nad tem wszystkiem, wielkiemi krokami przebiegał pracownię, rzęsiście oświetloną jakby na jaką uroczystość. Nie mogąc dłużej znieść bolu tej rany ponownie rozdartej, próbował ją uśmierzyć wspomnieniem miłości dawnej, uciszyć ewokacją pierwszej swej potężnej namiętności. Wydobył ze skrzyni kopję portretu hrabiny, i ustawiwszy ją na sztalugach, usiadł naprzeciw i począł się w nią wpatrywać. Usiłował ją sobie odtworzyć, wyczarować żywą, jaką kochał przed laty. Z płótna jednak wyłaniała się raz po raz postać Anetki. Matka zniknęła, zatarła się, pozostawiając tę postać drugą, tak nieprawdopodobnie do niej podobną. Ciągle widział przed sobą tę małą, z włosami nieco jaśniejszemi, uśmiechem bardziej filuternym, minką trochę więcej drwiącą, czując wyraźnie, że duszą i ciałem należy do tej młodej istoty, jak nigdy nie należał był do tamtej, niby wątłe czółno na łaskę fal oddane!
Wstał i nie chcąc patrzeć dłużej na tę zjawę, odwrócił obraz; poczem smutny bezbrzeźnie, przeszedł do swego pokoju, by przynieść do pracowni szufladkę biurka, gdzie spoczywały listy kochanki. Leżały tu jak w łóżku, jedne na drugich, tworząc grubą warstwę drobnych arkusików. Zanurzył obydwie ręce w całą tę masę słów pisanych, a dotyczących ich