Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie odrzucone na pierwsze wejrzenie, po drugiej te, nad któremi miano się jeszcze zastanawiać.
Czas upływał niepostrzeżenie i miło na pięknem tem zajęciu, bardziej uroczem od wszystkich przyjemności świata, urozmaiconem niby jakie przedstawienie, a równocześnie podniecającem, niemal że lubieżnie działającem na serce kobiece.
Następnie porównywano, ożywiano się, aż sąd ostateczny trojga wybierających wypadł na korzyść złotego wężyka, z pięknym rubinem między drobną paszczą a wijącym się ogonem.
Olivier rozpromieniony rzekł:
— Pozostawiam paniom powóz, a sam odchodzę, bo mam jeszcze coś do załatwienia.
Anetka jednak prosiła, by wracać pieszo w dzień tak pogodny. Hrabina pozwoliła i podziękowawszy malarzowi, ruszyła z córką głównemi ulicami.
Przez pewien czas szły obok siebie w milczeniu, myślą rozkoszując się podarkami; następnie poczęły mówić o wszystkich tych klejnotach, niedawno oglądanych. Pozostał im bowiem w pamięci rodzaj lśnienia, migotania, dźwięku dyskretnego a miłego widzianych kosztowności. Szybkim krokiem szły chodnikami pełnemi tłumów, tłoczących się tu w letnie przedwieczory. Mężczyźni oglądali się za Anetką, półgłosem rzucając słowa podziwu. Po raz pierwszy od czasu żałoby, dodającej tyle blasku świeżej urodzie Anetki, hrabina ukazała się z córką na ulicy; a ten sukces uliczny, to zwracanie uwagi ogólnej, te komplimenta szeptane,