Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/558

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedz mi, mój drogi — zapytał znowu Rival — ty, który widujesz czasem dyrektorową, musisz wiedzieć, czy ona istotnie nie mówi do Jerzego.
— Tak. Żadną miarą nie chciała mu oddać córki. On jednak miał w ręku ojca. Odkrył podobno jakieś trupy w Marokko. Zagroził, że poczyni straszliwe zeznania. Walter przypomniał sobie awanturę z Laroche’m i ustąpił odrazu. Matka jednak, uparta jak wszystkie kobiety, przysięgła sobie, iż nigdy nie przemówi słowa do zięcia. Wyglądają wobec siebie bardzo zabawnie. Ona niby posąg Zemsty, on zaś, chociaż udaje zucha i dyabelnie umie nad sobą panować, ma jednak wobec niej minę zakłopotaną.
Koledzy zbliżyli się do rozmawiających. Nastąpiły powitania. Słychać było urywki rozmów politycznych, a szmer ludu zebranego przed kościołem, niby jaki szum oddalony morza, wciskał się przez otwarte drzwi, wraz ze słońcem, wzbijał się pod sklepienie i mięszał z szeptami dyskretniejszej publiczności, zbitą masą zalewającej tę rozległą świątynię.
Naraz szwajcar trzykrotnie uderzył halabardą w marmurową posadzkę. Wszyscy obecni zwrócili się ku drzwiom głównym.
Zaszeleściały jedwabie odwracających się kobiet, ruch wszczął się w kościele i w tejże