Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/550

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cym uczynku, otrzymałem rozwód, a teraz że nie się z inną. Cóż może być prostszego?
— Ach! jakiś ty chytry i niebezpieczny! — rzekła, drżąc z irytacyi.
— Do licha! — odparł ze śmiechem — durnie i głupcy bywają zawsze oszukiwani!
— Powinnam była odgadnąć to od samego początku — mówiła Klotylda, idąc za biegiem swoich myśli. — Lecz nie, nie mogłam nawet przypuścić, byś mógł być do tego stopnia podłym.
— Proszę cię, licz się więcej ze słowami — odparł z miną obrażoną.
— Co! Chcesz może, żebym mówiła z tobą w rękawiczkach! — zawołała oburzona. — Obchodzisz się ze mną od samego początku, jak łajdak i mnie nie byłoby wolno powiedzieć ci prawdy. Oszukujesz cały świat, wyzyskujesz wszystkich, zgarniasz, skąd możesz, rozkosze i pieniądze i chcesz jeszcze, bym cię traktowała jak człowieka uczciwego?
— Cicho bądź, albo ci drzwi pokażę! — krzyknął drżącemi ustami, zrywając się z fotelu.
— Ty mnie... drzwi?... Ty mnie?... Ty mi każesz stąd wyjść... ty... ty?...
Tak była rozzłoszczoną, iż nie mogła nawet mówić, bo gniew dławił jej głos w krtani.
— Wyjść stąd? — krzyknęła nagle, jakby