Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przeszedł szeroki korytarz rozległego pałacu i dostał się cichutko do swojego pokoju.
Pani Walter ciągle jeszcze stała na miejscu, szarpana bólem potwornym. Nie pojmowała jednak dotąd całej grozy położenia. Czuła tylko, że cierpi. Potem wydało się jej, że nie może tak pozostać przez całą noc. Uczuła jakąś gwałtowną potrzebę ratunku, biegnięcia gdzieś, szukania pomocy, opieki.
Szukała w myślach, kogoby mogła przywołać na ratunek, jakiego człowieka, lecz nie znajdowała nikogo.
— Księdza! tak księdza! Rzuciłaby mu się do nóg, wyznałaby mu całą swoją winę i rozpacz. Onby zrozumiał, iż nikczemnik ten nie może się ożenić z jej córką, onby temu przeszkodził.
Trzeba jej zwrócić się do księdza, ale natychmiast. Lecz gdzież go teraz znaleść? Dokąd iść? A jednak, nie może tak pozostać dłużej.
Wówczas, niby wizya, przesunął się przed jej oczyma, czysty obraz Chrystusa idącego po falach. Ujrzała go, jakby spoglądała na obraz. On ją przywoływał. Mówił do niej: „Chodź do mnie. Pójdź i padnij do mych stóp. Ja cię pocieszę i natchnę, co czynić należy“. Wzięła świecę, wyszła z pokoju i skierowała się ku cieplarni. Obraz Jezusa był umieszczony na samym końcu w maleńkim saloniku, zamkniętym szklanemi