Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach! cóż ja ci zrobiłam złego? Obchodzisz się ze mną, jak nędznik. Cóż ja ci zawiniłam?
— Pookręcałaś mi wszystkie guziki swymi włosami za ostatniem naszem widzeniem, co omal nie spowodowało zerwania między mną a żoną.
Stanęła jak wryta. Za chwilę dopiero uczyniła głową ruch, mówiący: „nie“.
— Ach! twoja zona niewiele sobie z tego robi. Scenę tę musiała ci zrobić jedna z twoich kochanek.
— Ja nie mam kochanek — odparł.
— Daj pokój! A dlaczegóż nie przychodzisz do mnie. Dlaczegóż odmawiasz mi, choćby jednego obiadu tygodniowo? Cierpię okrutnie, kocham cię tak, iż ani jednej myśli nie mam poza tobą! prócz ciebie, nic nie widzę! nie śmiem nawet mówić, lękając się, by bezwiednie nie wymówić twojego imienia! Ty tego nie pojmujesz! Zdaje mi się, że jestem ujęta w jakieś kleszcze, zaszyta w jakiś worek, sama nie wiem... Wspomnienie twoje nie odstępujące mię ani na chwilę, ściska mi gardło, rozrywa mi coś w piersi, w łonie — zgina mi nogi i odejmuje siły do chodzenia. Dniami całymi, jak idyotka, siedzę tylko na krześle i myślę o tobie.
Patrzył na nią zdumiony. Nie była to już owa krotochwilna kochanka, którą znał dawniej, lecz