Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powiedzieć to wszystko, co nagromadziło się w mem sercu?
Słuchała go, zatopiona niby w głębokiem rozmyślaniu, jakby nic nie słyszała.
— Szalona jestem — odpowiedziała przez palce, którymi zakrywała sobie usta — szalona jestem, iż pozwalam panu na podobną rozmowę. Szalona, że przyszłam tutaj; szalona, że robię to, co robię, że pozwalam przypuszczać ci, że... awantura ta może mieć jakiekolwiek następstwa. Zapomnij pan o tem, to konieczne, i nie mówmy już o tem nigdy.
Czekała. On zaś szukał odpowiedzi; szukał słów stanowczych, namiętnych; nie mogąc jednak poprzeć ich odpowiednią gestykulacyą, czuł się zupełnie skrępowanym.
— Ja nie wyczekuję niczego i nie spodziewam się niczego — przemówił wreszcie. — Kocham cię! Cokolwiekbyś uczyniła — słowa te powtarzać ci będę zawsze. Powtarzać ci je będę tak często, z taką siłą i mocą, ze je nakoniec zrozumiesz. Chcę przeniknąć cię moją miłością, chcę słowem po słowie, godzina po godzinie, dzień po dniu, sączyć ci tę moją miłość do duszy, by wreszcie, niby balsam spadający kropla po kropli, przesiąkła cię nawskróś, ułagodziła, zmiękczyła i zmusiła wreszcie do odpowiedzi: „Ja cię także kocham!“
Poczuł drżące ramię, dotykające jego ramie-