Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, nie przychodź pan. Nie przyjmę cię wcale. Pomyśl, że mam córki.
— A więc powiedz mi, gdzie cię mogę spotkać... na ulicy... gdziekolwiek... o którejkolwiek godzinie... abym tylko cię mógł ujrzeć... Ukłonię ci się... Powiem: „Kocham cię“ i pójdę dalej.
Traciła zmysły, walczyła. Powóz stanął przed bramą pałacową, prędko wiec rzuciła:
— A zatem dobrze, będę jutro w kościele Świętej Trójcy, o trzeciej po południu.
Wysiadłszy następnie z karety, rozkazała stangretowi:
— Odwieź pana Du Roy do domu.
— Gdzieżeś był tak długo? — zapytała go żona, gdy wrócił do salonu.
— Byłem na stacyi, gdzie nadałem bardzo pilną depeszę — odpowiedział cicho.
— Czy odprowadzisz mnie, Bel-Ami? — zagadnęła go pani de Marelle.
— Wszak pan wie, iż pod tym jedynie warunkiem przychodzę tu z tak daleka na obiad. Nie jesteś przecie zazdrosną? — dodała, zwracając się do Magdaleny.
— Nie bardzo — przeciągle odpowiedziała pani Du Roy.
Goście już wychodzili. Pani Laroche’Mathieu wyglądała na prowincyonalną pokojówkę. Była to córka notaryusza, z którą ożenił się