Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ze zgryzoty i nędzy. Nieznajomy jakiś mężczyzna wychowywał małą dziewczynkę. Prawdopodobnie jej ojciec? Kim on był? Nie zdołała nigdy dociec, mimo, ze miała pewne silne poszlaki.
Śniadanie przeciągało się bez końca. Teraz zaczęli przychodzić zwykli konsumenci, ściskali rękę ojca Duroy, zachwycali się synem i spoglądając z ukosa na młodą kobietę, mrugali żartobliwie oczyma, co miało prawdopodobnie oznaczać:
— A do licha! to wcale niczego, ta małżonka Jerzego Duroy.
Inni, mniej zadomowieni, zasiadali przed drewnianymi stołami, wołając:
— Pół kwarty!
— Kufelek!
— Dwa małe.
— Kieliszek absyntu!
I zabierali się do gry w domino, stukając głośno czarnemi i białemi kostkami.
Matka Duroy chodziła teraz bezustannie tam i napowrót, usługując gościom z miną Żałośliwą, przyjmując pieniądze i ocierając stoły rogiem niebieskiego fartucha.
Dym fajek i ordynarnych cygar napełnił izbę.
— Gdybyśmy tak wyszli? nie mogę już dłużej pozostać — ozwała się Magdalena, pokaszlując.
Posiłek nie był jeszcze skończony i stary