Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zakiem pośród drzew, a obfitującej na każdym kroku w malownicze widoki.
— Ach! panie Duroy, pani wyczekuje pana z taką niecierpliwością! — zawołał służący, otwierając drzwi przybyłemu.
— Jakże się miewa wasz pan? — zapytał.
— Ach! niedobrze! Niedługo już pociągnie.
Salon, do którego go wprowadzono, obity był perskim materyałem różowo-niebieskim. Ogromne okna wychodziły na miasto i na morze.
— Do licha! jak tu elegancko w tej willi — szepnął do siebie. — Skąd oni biorą pieniądze na to wszystko?
Szelest sukni skierował jego uwagę w przeciwną stronę.
— Jaki pan dobry, jaki dobry, że przyjechałeś! — zawołała pani Forestier, wyciągając doń obie ręce. — Jaki pan dobry! — dodała. I nagle go uścisnęła.
Zmierzyli się wzrokiem.
Bledsza była niż zwykle, szczuplejsza, lecz świeża, a wyglądała może nawet piękniej; delikatniejsza cera czyniła ją bardziej jeszcze ponętną niż zwykle.
— On jest teraz okropny — szeptała. — Czuje, iż jest stracony, i tyranizuje mnie w sposób straszliwy. Uprzedziłam go o pańskim przyjeździe. Ale gdzież pańska waliza?