Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ligii mężczyzn. Pan rozumie literę — ja zaś ducha. Ale... patrz mi pan prosto w oczy...
Przestała się uśmiechać i ze spokojną, chłodną twarzą mówiła powoli, akcentując każde słowo:
— Nie będę nigdy pańską kochanką, nigdy. Czy pan słyszy? Byłoby zatem bezużytecznem, a nawet bardzo złem, upierać się przy tem pragnieniu... A teraz... ponieważ operacya już dokonana... czy chcesz pan, ażebyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, ale dobrymi, bardzo dobrymi, prawdziwymi przyjaciółmi, bez żadnej myśli ukrytej?...
Zrozumiał, że wobec takiego, bez żadnej apelacyi wydanego wyroku, wszystkie następne usiłowania pozostałyby bezpłodnemi. Zgodził się więc natychmiast, zachwycony możnością zyskania takiej sprzymierzonej. Wyciągnął do niej obie ręce:
— Będę dla pani takim, jakim pani zechce — zawołał.
Odczuła w jego głosie szczerość i podała mu obie dłonie.
Ucałował jedną po drugiej.
— Mój Boże! gdybym tak był znalazł kobietę podobną do pani, z jakąż radością wziąłbym ją za żonę — powiedział z prostotą, podnosząc na nią oczy.
Zdawała się ujętą, pogłaskaną tym fraze-