nia, śmiejąc się z rzeczy dawnych, przypominających jej dobre chwile minione, i stopniowo podnosząc głos, jak przystało właścicielce folwarku, przywykłej do rozkazywania.
Skończyła oświadczeniem:
— Tak, dziś mam byt zabezpieczony. Mogą być spokojna.
I trochę zmieszana, dodała ciszej:
— A wszystko to zawdzięczam paniusi; to też teraz nie żądam żadnej zapłaty. Nie! nie! Jeśli się paniusia nie zgodzi, to odejdą!
Janina odparła:
— Przecież nie możesz służyć zadarmo!
— Ależ tak, właśnie tak, proszę paniusi. Za pieniądze? Paniusia chciałaby mi płacić? Kiedy ja mam tyle pieniędzy, co i pani. Czy to pani chociaż wie, ile zostało z majątku po tych wszystkich bazgraniach hipotecznych i pożyczkach, i procentach niezapłaconych, które wciąż rosną? Napewno paniusia nie wie! Otóż ja pani powiadam, że nie zostało już ani dziesiąć tysięcy dochodu rocznego. Słyszy pani? ani dziesięć tysięcy! Ale ja to uporządkuję, wszystko wnet uporządkuję.
Zaczęła mówić głośno, oburzając się, unosząc z powodu tych zaniedbanych interesów, grożących ruiną.
A zauważywszy błędny, pobłażliwy uśmiech na twarzy swej pani, zawołała oburzona:
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/334
Wygląd
Ta strona została skorygowana.