Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiem nawet że go zanadto upodliła, ażeby nie być mu winną, w obecnéj chwili wszystkich możliwych poświęceń.
— Nie pozwalam panu ganić mojéj córki, panie wicehrabio. Wiem że zaślubiając pańskiego przyjaciela w brew swéj skłonności, miała jedynie na widoku podniesienie go z rodzaju poniżenia, które podlega w opinii człowiek zbyt posłuszny i zbyt poświęcony.
— Tak jest, ale obowiązki zmieniają się wraz z okolicznościami. Jakób był skazany na śmierć. Zadośćuczynienie dane przez pannę Dietrich było dostateczne wówczas i łatwe, pozwól pan to sobie powiedzieć; — zarobiła na tém piękne imię...
— Wiedz pan, że nie nudziło się jéj wcale nosząc imię moje, i przypomnij pan sobie, że nie chciała przyjąć majątku swego męża.
— Bądź co bądź, będzie go posiadała, a przynajmniéj używać go będzie, bo ma do tego prawo, jest jego żoną; nic nie może przeszkodzić, ażeby nią nie była, a prawo zmusza ją do tego.
— Panowie mówicie o mnie — rzekła Cezaryna, która weszła do pokoju ojca i usłyszała ostatnie wyrazy. Bardzo mi miło, że wiem pańskie zdanie, panie de Valboune i że mogę powiedzieć panu w formie wzajemnego przywitania, iż zdanie to nigdy mojém nie będzie...
P. de Valboune wytłumaczył się, a pocieszając ją, o ile zdołał, co do prawości markiza, swobodnie wyraził zdanie swe osobiste co do delikatnéj sytuacyi, w jakiéj się znajdowano. — Jeżeli Cezaryna dobrze mi powtórzyła jego słowa, to bardzo mało