Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z wielbłądziej sierści płowego koloru, śpiewaczki Cyreny, osłonięte fiołkową gazą z umalowanemi brwiami śpiewały, siedząc skurczone na matach. Stare murzynki z opadniętemi piersiami zbierały na ogień gnój bydlęcy, który wysechał na słomie.
Syrakuzanki strojne były w złote blaszki we włosach, Luzytanki w naszyjniki z muszli, Gallijskie kobiety miały wilczą skórę na swych białych ramionach. Tęgie i zdrowe nagie bębny okryte robactwem i brudem, uderzały przechodniów głowami, lub biegły za niemi jak młode tygrysy gryząc po rękach.
Kartagińczycy przebywali obóz, podziwiając różne nieznane sobie przedmioty, oni biedni byli, zasmuceni i nie mogli ukryć swej niespokojności. Żołnierze klepali ich po ramieniu usiłując niby rozbawić, i przyzywając coraz nowych towarzyszy, wymyślali różne sposoby dla dokuczenia swym gościom, grając w kręgle rzucano niemi tak, aby potłuc im nogi, w walce na pięście rozbijano im szczęki. To znowu straszyli ich procarze swemi procami, wieszczkowie szkaradnemi żmijami, jezdni swojemi końmi. A ci spokojni mieszczanie znosili potulnie te zniewagi, schylając głowy i próbując się uśmiechać. Niektórzy, udając zuchów oświadczyli, że chcieliby być żołnierzami, i na próbę kazano im rąbać drzewo, kulbaczyć muły, lub też zakuwano ich w zbroje i potem taczano niemi jak beczkami po ulicach obozu. Nakoniec kiedy zabierali się do odjazdu, jurgieltnicy wydrzeźniali się, rwąc niby z żalu swe włosy.
Wielu też z nich czy przez przesąd czy z głupoty sądziło, że Kartagińczycy wszyscy w ogóle są niezmiernie bogaci, i gonili za niemi, dopominając się o podarki. Żądali wszystkiego, co tylko im się u nich podobało: pierścienia, przepaski, sandałów, frendzli od sukien, a gdy Kartagińczyk ogołocony ze wszystkiego,