Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w tłum Kartagińczyków, lecz zawsze oni cofali się przed nim, odwracając oręże.
Potknął się o miecz i chciał go podnieść, gdy w tejże chwili uczuł się związanym za ręce i nogi tak, że musiał upaść.
Był to Narr-Havas, który ścigał wodza barbarzyńców, z długim arkanem, używanym do łapania dzikich zwierząt, a teraz dostrzegłszy go nareszcie schylającego się, korzystał ze sposobności. Przywiązano bohatera na grzbiecie słonia czterema członkami na krzyż, i wszyscy ci, którzy nie byli ranni, pośpieszyli, prowadząc go do Kartaginy. Wieść o zwycięstwie obiegała tam już od godziny trzeciej. Gdy zaś klepsydra Khamona wybiła piątą, przybyli do Malki. Wtedy Matho otworzył oczy. Było tyle światła wokoło, że miasto całe wydawało się w płomieniach.
Głucha wrzawa go otoczyła; wsparty plecami, spoglądał na gwiazdy.
Wkrótce drzwi jakieś zamknięto za nim; pozostał w ciemności.
Nazajutrz o tejże samej godzinie konał ostatni człowiek z pozostawionych w strasznym wąwozie.
Przybyli tam Zuacesi, odwalili skały i dostarczyli żywności zamurowanym. Ci spodziewali się koniecznie ujrzeć Mathona i nie chcieli opuszczać góry, czy to przez zniechęcenie i bezsilność, czy też przez upór właściwy chorym, którzy lękają się zmieniać miesjce pobytu. Lecz gdy wyczerpały się znowu zapasy, Zuacesi byli zmuszeni wyjść. Wiedziano w Kartaginie, że ich wszystkich nie ma więcej jak tysiąc trzystu, i nie myślano nawet używać żołnierzy do walczenia z niemi.
Drapieżne zwierzęta, a osobliwie lwy przez trzy lata trwania wojny rozmnożyły się niezmiernie. Zatem Nar-Havas zrobił wielką obławę, a potem, zwią-