Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do oporu. Użyto naczyń skórzanych za kaski, pościnano palmy wszystkie w ogrodach na lance, pokopano studnie, robiono zapasy pożywienia, łowiąc w jeziorze wielkie ryby białe utuczone trupami i nieczystością. Szańce, których zazdrosna Kartagina nie dozwalała wzmacniać, były tak słabe, że można je było silnem pchnięciem ręki przewracać. Matho rozkazał pozatykać otwory gruzami domów. Miała to być ostatnia walka. Wódz barbarzyńców nie spodziewał się niczego, a jednak myślał czasem, że fortuna bywa tak zmienną...
Kartagińczycy, zbliżając się, zauważyli na szańcach człowieka, który wzrostem przewyższał wszystkie strzelnice. Strzały przelatywały wkoło niego, niby rój jaskółek, nie strasząc go wcale. Żadna nawet go nie trafiła.
Hamilkar roztasował swój obóz w stronie południowej. Nar-Havas na prawo od niego zajął płaszczyznę Radesu. Hannon zaś umieścił się nad brzegiem jeziora. Trzej wodzowie powinni byli trzymać się swoich Stanowisk aż do chwili, w której jednocześnie uderzą na miasto.
Barkas pragnął jeszcze okazać jurgieltnikom, że ich skarci jak niewolników i rozkazał ukrzyżować dziesięciu posłanników barbarzyńskich jednego koło drugiego na wzgórzu.
Na ten widok oblężeni opuścili szańce.
Matho obmyślił, iż jeżeliby zdołał przejść pomiędzy murami i namiotami Narr-Havasa tak prędko, żeby Numidyjczycy nie mieli czasu mu przeszkodzić, w takim razie wpadłby na tyły piechoty kartagińskiej i wziąłby ją we dwa ognie swoim oddziałem i znajdującemi się w mieście. Wyruszył więc ze swemi weteranami. Narr-Havas, spostrzegłszy go, przebył natychmiast tamę jeziora i pospieszył uwiadomić Han-