Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zapewniali, że powrócą do drugich, aby wyegzekwować dopełnienie przyjętych warunków.
— A więc — rzekł suffet, — podług umowy, zawartej między mną, Barkasem, a posłańcami jurgieltników, ja was wybieram sobie i zatrzymuję.
Spendius padł bez czucia na matę, inni barbarzyńcy ścisnęli się obok siebie, nie wydając już żadnego słowa skargi.
Towarzysze, którzy ich oczekiwali, nie widząc powracających, sądzili, że są zdradzeni, przypuszczali, iż parlamentarze przeszli na stronę suffeta.
Oczekiwano przez dwa dni, nakoniec trzeciego ranka postanowili wydobyć się koniecznie. Za pomocą sznurów, drągów i łuków użytych za szczeble, potrafili wdrapać się na skały, zostawiając tylko najsłabszych około trzech tysięcy; udali się w pochód, zamierzając połączyć się z armią w Tunisie.
Ponad wąwozem rozciągała się łąka zasiana krzewami; barbarzyńcy objedli wszystkie latorośle. Dalej napotkali pole z bobrem, który znikł w momencie, jakgdyby chmara szarańczy go obsiadła. W trzy godziny potem przybyli na drugą płaszczyznę otoczoną zielonemi pagórkami. Tam między falującemi wzgórzami błyszczały srebrzyste snopy porozstawiane w odstępach. Barbarzyńcy, olśnieni słońcem, spostrzegli Czarne masy. Były to słonie unoszące wieże napełnione uzbrojonemi wojownikami.
Prócz oszczepów, z ich napierśników sterczały Ostrza broni rozmaitej, blachy bronzowe osłaniały ich boki — puginały były przy nagolennikach, również na końcach trąb miały rzemienne okowy, za któremi utkwiono rękojeść kordelasa. Ukazały się one na całej przestrzeni, występując równolegle z każdej strony.
Wtedy niewypowiedziana trwoga przejęła barba-