Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dozwalała nic widzieć ani też być poznanemi przez kogo. Hamiłkar w szkarłatnej szacie — jak kapłan, Molocha, — stał obok Baala naprost wielkiego palca jego prawej nogi.
Kiedy wiedziono czternaste dziecię zkolei, wszyscy mogli dostrzec, że na obliczu suffeta zajaśniał wyraz wstrętu i oburzenia. Wkrótce jednak powrócił do zwykłej obojętności, skrzyżował ramiona i zapatrzył się w ziemię. Z drugiej strony posągu wielki kapłan stał równie nieruchomy, ze spuszczoną głową obciążoną assyryjską mitrą, wlepił wzrok w złotą blachę na swej piersi, okrytą kamieniami czarodziejskiemi, w których płomienie odbijając się rzucały blaski tęczowe. Nagle pobladł zdumiony, Hamilkar schylił czoło, a obydwa znajdowali się tak blisko stosu, że brzegi ich szat od czasu do czasu trącały głowni żarzących.
Spiżowe ramiona szybko się zwijały i bez odpoczynku. Za każdym razem, gdy stawiono dziecię, kapłani Molocha wyciągali swe ręce, aby nań złożyć: ciężar zbrodni całego ludu, krzycząc przytem przeraźliwie:
— To nie ludzie, to bydlęta!
A tłum wokoło powtarzał: „bydlęta, bydlęta!”
Derwisze wołali:
— Pożywaj panie!
A kapłani Prozerpiny, biorąc również udział w potrzebach Kartaginy wymawiali także formułę eleuzyjską:
— Padaj deszczu i użyźniaj:
Ofiary, zaledwo ukazawszy się na brzegu otworu, znikały niby krople wody na rozpalonej blasze; białawy dym wzlatywał, mieniąc się w kolor szkarłatny. A jednak żarłoczność bóstwa nie była jeszcze zaspojoną, pragnął więcej. Aby mu więcej dostarczyć, ukła-