Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na dymiące przed niemi gruzy i rozpoczynającą się woddali walkę.
Procarze, umieszczeni ztyłu, byli wciąż czynni, jednak z powodu długiego użycia broń mieli zepsutą i wielu z nich na wzór pasterzy, ręką rzucało kamienie na przeciwników. Inni wypuszczali ołowiane kule za pomocą bicza. Zarxas osłoniony swemi długiemi czarnemi włosami, biegał wszędzie, podskakując, zachęcał Balearczyków.
Matho zrazu sam nie brał udziału w walce, gdyż chciał dowodzić wszystkiemi barbarzyńcami. Widziano go wzdłuż zatoki, pośród jurgieltników, blisko laguny, przy Numidyjczykach i na brzegach jeziora z negrami; również z głębi równin wysłał tłumy żołnierzy pod linję fortyfikacyjną. Wreszcie zbliżył się sam, a zapach krwi, zgiełk bojowy i odgłosy trąb wojennych rozbudzały w nim zapał, pobiegł do swego namiotu i zrzuciwszy pancerz, przywdział na siebie lwią skórę jako dogodniejszą w bitwie. Paszcza lwa, skrywając głowę wojownika, otaczała mu twarz wielkiemi kłami; dwie przednie łapy krzyżowały się na piersiach, tylne zaś obejmowały szponami kolana jego.
Zatrzymał na sobie gruby pas, za którym tkwił topór o podwojnem ostrzu, i wznosząc w obydwóch rękach swój ciężki miecz, rzucił się gwałtownie ku walczącym, niby rębacz obrzynający gałęzie wierzby, który spieszy się ze swą pracą, aby zarobić jak najwięcej pieniędzy. Tak on szedł, ścinając wokoło głowy Kartagińczyków; tych, którzy chcieli go podejść bokiem, powalał za pomocą rękojeści, atakujących z przodu przebijał ostrzem, a gdy uciekali, rąbał wszystkich niemiłosiernie. Naraz dwuch ludzi rzuciło się, zaczepiając go ztyłu, lecz on w tejże chwili cofnął się do bramy i zdruzgotał ich sobą. Miecz dzielnego Libijczyka podnosił się i spadał bez odpoczynku, nakoniec