Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II
W Sikka.

Po dwu dniach jurgieltnicy opuścili Kartaginę. Rozdano im po sztuce złota z warunkiem, aby poszli obozować w Sikka, mówiąc z rodzajem pieszczoty:
— Wy jesteście zbawcami Kartaginy, ale możecie ją ogłodzić, dłużej tu pozostając, ona może zbankrutować. Lepiej się oddalcie, a Rzeczpospolita będzie umiała wynagrodzić to ustępstwo. Postaramy się podnieść kapitały, aby spłacić należny żołd i przygotować statki na odwiezienie was do krajów rodzinnych.
Bandy najemnicze nie zdołały się oprzeć takim namowom. Przywykłych do wojny nudził bezczynny pobyt w mieście. Przekonano ich więc bez trudności, a mieszkańcy spieszyli na wały, aby widzieć ich wyjście. Liczne te oddziały pomieszane razem i bez porządku szły ulicą Khamona i bramą Cirta. Konnica z piechotą, dowódcy z żołnierzami, Luzytanie z Grekami, w nieładzie opuszczali Kartaginę dumnym krokiem, dzwoniąc po bruku ciężkiemi koturnami; kity z piór Czaplich powiewały przy kaskach jak płomyki czerwone, zbroje ich obciążone katapultami do rzucania pocisków, twarze zczerniałe od spieków, chrapliwe głosy, wychodzące z pod zarosłej brody, koszule z żelaznych porozrywanych ogniw brzęczące o rękojeść mieczy, a nakoniec członki nagie, które wyglądały przez otwory zbroi, wszystko to czyniło ich podobnemi do groźnych wojennych machin.
Kindżały, siekiery, oszczepy, pilśniowe czapki i bronzowe laski poruszane wspólnym ruchem jednocześnie się posuwały.
Zapełnili tą wielką masą wojska całą ulicę po-