Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wódz kartagiński zrozpaczony, chcąc już raz wyjść z przykrego położenia, rozniecił pożar w obozie libijskim. Teraz zatem wojsko Narr-Havasa przybywało mu bardzo w porę, niby oczywista pomoc bogów. To też, nie tając swej radości, powiedział:
— Niechaj Baale ci pomagają. Nie wiem, jak cię wynagrodzi Rzeczpospolita, lecz Hamilkar nie będzie niewdzięczny.
W tej chwili wrzawa się wzmogła, dowódcy weszli po rozkazy. Suffet przywdziewał zbroję, mówiąc:
— Spieszmy! powracaj Narr-Havasie! Z twoją jazdą wpędzisz ich piechotę między twoje i moje słonie. Odwagi! — nakoniec wytępimy ich!
Numidyjczyk wychodził, gdy ujrzano Salammbo. Zeskoczyła ona z konia i odrzucając fałdy szerokiego płaszcza, odsłoniła cudowną zasłonę.
Skórzany namiot bez ścian dozwalał widzieć całą pochyłość góry zajętą przez żołnierzy i Salammbo, znalazłszy się tutaj, była też widzianą przez wszystkich. Rozległ się niesłychany hałas, długi okrzyk triumfu i nadziei. Ci, którzy już szli do boju, zatrzymali się na chwilę, konający dźwigali się, zwracając z błogosławieństwem dla dziewicy. Barbarzyńcy dowiedzieli się, że welon święty został im odebrany. Widzieli go zdaleka, i głosy strasznej wściekłości oraz zemsty zabrzmiały jednocześnie z oklaskami kartagińskiemi. Pięć armij mieszczących się na górze, krzyczało i wyło wokoło Salammbo.
Hamilkar nie mogąc przemówić, dziękował jej skinieniem głowy. Wzrok jego, zwracając się od świętej zasłony na córkę, zauważył, iż łańcuszek złoty był przerwany. Zadrżał, przejęty strasznem podejrzeniem; wracając jednak do zwykłej obojętności, spojrzał z boku na Narr-Havasa. Król numidyjski usunął się nieco. Na czole jego widoczny był ślad prochu, którym