Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wstęgę białego pyłu, parowami gdzie drzewa tworzyły cieniste altany nad głową jego, ścieżkami wśród zbóż sięgających mu aż do kolan, w promieniach słońca, które mu ramiona ogrzewały, oddychając świeżem porannem powietrzem, ze spokojnym umysłem, sercem przepełnionem rozkoszą, zadowolonemi zmysłami i przeżuwając swoje szczęście, jak ci smakosze, którzy po dobrym obiedzie smakują jeszcze trufle już prawie strawione.
Do tego czasu czego dobrego użył w swem życiu? Czy szkolne czasy, kiedy pozostawał zamknięty pośród czterech ścian, sam pomiędzy współuczniami bogatszymi lub mocniejszymi od niego w naukach, których rozśmieszał swoim akcentem, którzy szydzili z jego ubrania, i których matki przynosiły im ciasteczka w mufkach? Czy później, kiedy się uczył medycyny i nie miał nigdy dosyć pieniędzy żeby zaprosić na tańce jaką szwaczkę, któraby mogła zostać jego kochanką? Następnie przeżył czternaście miesięcy z wdową, której nogi zimne były w łóżku jak bryły lodu. Teraz za to posiadał na całe życie tę śliczną kobietkę, którą ubóstwiał. Świat już nie istniał dla niego po za obrębem jej spódniczki; a jeszcze wyrzucał sobie