Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiatr powiewał długiemi koronkami jej normandzkiego czepeczka, które muskały go czasem po twarzy, a gdy odwracał głowę, widział tuż przy swem ramieniu różową jej twarzyczkę, która mu się wdzięcznie uśmiechała z pod złotej blachy czepeczka. Żeby sobie ogrzać paluszki, kładła mu je od czasu do czasu na piersiach. Jakież to stare dzieje! Syn miałby dziś trzydzieści lat! Poczciwiec obejrzał się raz jeszcze i nic już nie zobaczył na drodze. Zrobiło mu się smutno jak w opustoszałym domu; a gdy tkliwe wspomnienia połączyły się z czarnemi marami w umyśle jego przyćmionym wyziewami uczty, przyszła mu na chwilę chęć przejścia się w stronę kościoła. Bojąc się jednak aby ten widok bardziej go jeszcze nie zasmucił, powrócił prosto do domu.
Państwo Karolowie przybyli do Tostes około szóstej godziny wieczorem. Sąsiedzi śpieszyli do okien żeby zobaczyć nową małżonkę swego doktora.
Stara sługa wyszła na ich spotkanie, powitała nową panię, przepraszając za to że obiad jeszcze nie gotowy, i prosząc aby pani tymczasem obejrzała swój dom.