Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/525

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się może pomocy spodziewać. Lecz za każdem prawie nazwiskiem wymienionem przez Felicyę, Emma powtarzała:
— Czy to podobna? Oni nie zechcą!
— A pan lada chwilę powróci!
— Wiem o tem... Zostaw mnie samą.
Wszystkiego już próbowała. Nie było więcej co robić i jak Karol powróci, będzie musiała mu powiedzieć:
— Idź ztąd. Ten kobierzec po którym stąpasz nie jest już naszym. Nie masz w twoim domu ani jednego sprzętu, ani jednej szpilki, ani źdźbła słomy, któreby do ciebie należało i to ja cię zrujnowałam, biedaku!
Natenczas on rozpłacze się wielkim głosem, potem łzy jego popłyną ciszej i gdy przeminie pierwsze wrażenie... przebaczy.
— Tak jest, mówiła zgrzytając zębami, on mi przebaczy, on, któremuby miliona było nie dosyć na przebłaganie mnie za to że mnie poznał i poślubił... Nigdy! nigdy!
Ta myśl o wyższości Bovarego nad nią do najwyższego stopnia ją gniewała. A potem, czyby się przyznała czy nie przyznała, czy dziś, czy jutro, czy kiedy, zawsze dowiedzieć się musi o ka-