Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

starym płaszczem, którego nikt na nim nie widział, z walizką w jednej i torbą na nogi w drugiej ręce. Nikomu się nie zwierzył ze swym zamiarem, w obawie żeby nie zaniepokoić publiczności swym odjazdem.
Myśl ujrzenia miejsc, w których młodość jego upłynęła, podniecała go zapewne, gdyż przez całą drogę nie przestał rozprawiać; zaledwie stanąwszy na miejscu wyskoczył z powozu i pobiegł szukać Leona. Dependent napróżno się wymawiał, pan Homais pociągnął go z sobą do wielkiej kawiarni Normandzkiej, dokąd wszedł nie zdejmując kapelusza, bo uważał za parafiaństwo odkrywać głowę w miejscu publicznem.
Emma przez całe trzy kwadranse czekała na Leona. Wreszcie zniecierpliwiona, pobiegła do jego kancelaryi, gubiąc się w przypuszczeniach, oskarżając go o obojętność, a sobie samej słabość wyrzucając. Przepędziła popołudnie z czołem przyciśniętem do szyby.
O drugiej godzinie dwaj towarzysze siedzieli jeszcze przy stole. Sala jadalna się opróżniała; rura od pieca, w kształcie palmy zaokrąglała na białym suficie snop swój złocony, a tuż blizko, pod kloszem, mały wodotrysk błyszczący w pro-