Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wody, szeregi jabłoni znikały jedne po drugich, i droga zwężała się stopniowo.
Emma znała ją na palcach, wiedziała że za pastkwiskiem był drogoskaz, dalej wiąz i domek dróżnika; czasem przymykała oczy, żeby sobie robić niespodzianki. Lecz nie myliła się nigdy w ocenieniu przebytej przestrzeni.
Nakoniec ukazywały się pierwsze murowane domy, ziemia tętniła pod kołami, Jaskółka sunęła pomiędzy ogrodami, gdzie przez sztachety spostrzegano posążki, winnice, cisowe szpalery i huśtawki. Potem nagle ukazywało się miasto.
Całe na tarasach zbudowane i we mgle stopione, rozpościerało się niewyraźnie po za mostami. Dalej ciągnęły się jednostajne pola, zlewając się na krańcu widnokręgu z bladą podstawą nieba. Widziany z góry, cały ten krajobraz wydawał się nieruchomym jak malowidło, statki na kotwicy tuliły się w kącie; rzeka zaokrąglała swoje zagięcie u stóp zielonych pagórków, a wysepki, kształtu podłużnego, wyglądały na drodze jak wielkie czarne uśpione ryby. Z kominów fabrycznych wychodziły kłęby czarnego dymu. Słychać było huczenie pieców hutniczych wraz z dźwięcznym odgłosem dzwonów z kościołów we mgle się