Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Patrzcie! jaki ładny masz bukiecik! rzekł spostrzegłszy na kominku fijołki Leona.
— Tak, odparła obojętnie; kupiłam te kwiatki.... od biednej kobiety.
Karol wziął w rękę fijołki, i chłodząc nad niemi oczy od łez zaczerwienione, poił się ich wonią. Emma odebrała mu bukiecik i wstawiła go w wodę.
Nazajutrz przyjechała starsza pani Bovary. Popłakali się oboje z synem. Emma zostawiła ich samych pod pozorem wydawania rozporządzeń.
Następnego dnia trzeba było wspólnie się zająć żałobą. Panie usiadły z robotą w altance, nad wodą.
Karol myślał o swym ojcu i sam się dziwił że znajdował w sobie tyle przywiązania do tego człowieka, którego dotąd zdawał się bardzo tylko umiarkowanie kochać. Starsza pani Bovary myślała o swym mężu. Najgorsze z dawniejszych dni wydawały jej się dziś zazdrości godnymi. Wszystko złe zacierało się instynktowym żalem długoletniego przyzwyczajenia; i od czasu do czasu gruba łza staczała się z jej oczu schylonych nad szyciem i zatrzymywała się przez chwilę u końca jej śpiczastego nosa. Emma ze swej stro-