Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

larnie, od drugiej do piątej godziny zacna pani Homais, która nigdy wierzyć nie chciała żadnym plotkom jakie rozsiewano o jej sąsiadce. Przychodziły do niej także dzieci pani Homais; przyprowadzał je Justynek. Wpuściwszy je do pokoju pani Bovary, stawał przy drzwiach milczący i nieruchomy. Nieraz pani Bovary, nie zwracając wcale na niego uwagi, siadała do toalety. Wyjmowała najpierw grzebień z włosów i wstrząsała nagle głową; a kiedy biedny chłopak po raz pierwszy ujrzał tę kaskadę włosów, spadającą w czarnych pierścieniach aż do samych kostek, zrobiło mu się tak jak gdyby miał objawienie czegoś i nadzwyczajnego, czego przepych go przeraził.
Emma zapewne nie spostrzegała wcale jego nieśmiałości i niemego uwielbienia. Nie domyślała się, że miłość, która znikła z widnokręgu jej życia, trzepotała się tam, blizko niej, pod tą grubą koszulą, w tem młodocianem sercu rozkwitającem pod promieniami jej piękności. Zresztą, taką teraz wszystko ogarniała obojętnością, miała wyrażenia tak serdeczne i spojrzenia tak wyniosłe, obejście tak niejednostajne, że trudno było w niej odróżnić samolubstwa od miłosierdzia, ani zepsucia od cnoty. Jednego wieczoru naprzykład,