Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ba! przerwał Canivet, pan mi się zdajesz przeciwnie, skłonnym do apopleksyi. Zresztą, nie dziwi mnie to; wy, panowie aptekarze, ciągle siedzicie w waszej łacińskiej kuchni, co w końcu musi wpłynąć na wasz temperament. Patrz pan oto na mnie: codzień wstaję o czwartej godzinie, myję się zimną wodą — mnie nigdy nie zimno — nie noszę żadnej flaneli, nie dostaję nigdy kataru, zawiasy dobrze się trzymają! Jadam raz tak, raz owak, filozoficznie, jak się trafi. Dla tego też nie jestem taki wydelikacony jak pan i zupełnie mi wszystko jedno co krajać, czy podobnego sobie chrześcianina, czy pierwsze lepsze kurczę. Powiesz pan, przyzwyczajenie... wszystko przyzwyczajenie!..
Bez żadnego względu na Hipolita, który pocił się ze strachu pod kołdrą, dwaj ci panowie zagaili rozmowę, w której aptekarz porównywał krew zimną chirurga z walecznością generała na polu bitwy; to zestawienie pochlebiło Canivetowi, który się rozwodził o wymaganiach swojej sztuki. Uważał ją za kapłaństwo, chociaż ją konowały hańbili. Nakoniec powracając do chorego, obejrzał bandaże przyniesione przez pana Homais, te same, które figurowały przy pierwszej operacyi i zażą-