Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podobnego kłamstwa, mając ciągle przed oczyma niefortunnego myśliwca.
Po obiedzie, Karol widząc ją zamyśloną, zaprowadził do państwa Homais, aby się rozerwała; pierwszą osobę, którą ujrzała wchodząc do apteki, był znowu on, poborca! Stał przed kantorem, oświecony blaskiem czerwonej bani i mówił:
— Proszę o pół uncyi witryoleju.
— Justynie! zawołał aptekarz, przynieś tu kwas siarczany.
Potem dodał, zwracając się do Emmy, która chciała pójść na górę do pokoju pani Homais:
— Nie, nie, niech się pani nie trudzi, moja żona zaraz przyjdzie. Niech się pani tymczasem ugrzeje przy piecu... za pozwoleniem... Dobry wieczór, doktorze (aptekarz lubił wymawiać ten wyraz, jak gdyby nawet zwrócony do drugiej osoby część blasku swego zlewał na niego)... Uważaj tylko żebyś nie poprzewracał moździerzy!.. przynieś lepiej krzesełka z małej salki; wiesz przecie, że nie wolno ruszać foteli z salonu:
I Homais zerwał się, żeby odnieść na miejsce nietykalny fotel, gdy Binet zażądał jeszcze pół uncyi kwasu cukrzanego.