Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach! ja sobie z tego żartuję! rzeki Karol wykręcając się na pięcie. Zdrowie przedewszystkiem. Niemasz słuszności!
— Zresztą, jakże chcesz żebym jeździła konno, kiedy niemam amazonki?
— Każ sobie zrobić! odpowiedział.
Amazonka zwalczyła skrupuły młodej kobiety.
Gdy strój był gotowy, Karol napisał do pana Boulanger, oświadczając mu, że żona jego gotową jest do konnej przejażdżki i że liczy na jego, pana Boulanger, uprzejmość.
Nazajutrz, w samo południe, Rudolf stanął przed, domem Karola z dwoma pięknymi wierzchowcami. Jeden z nich miał różowe kokardy przy uszach i dźwigał kobiece siodło z danielej skóry.
Rudolf włożył długie palone buty, myśląc że zapewne nigdy jeszcze takich nie widziała, w istocie, Emma zachwyconą została jego postawą, gdy stanął przed sienią w aksamitnej kurtce i białych trykotach. Była gotową i czekała na niego.
Justyn wybiegł z apteki żeby ją zobaczyć; sam pan aptekarz na próg wyszedł. Dawał przestrogi panu Boulanger.