Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

karz; ani słowa! bo wiedz o tem, że możesz być wzywanym w ważnych okolicznościach do sądu, dla objaśnienia sumienia sędziów, a w takim razie trzeba umieć zachować zimną krew i przytomność umysłu; pokazać się mężczyzną, albo uchodzić za idiotę!
Justyn nic nie odpowiadał. Aptekarz mówił dalej:
— Kto cię prosił żebyś tu przychodził? Zawsze się naprzykrzasz państwu Bovary! Zresztą, we środy, jesteś mi najpotrzebniejszym. W tej chwili ze dwadzieścia osób jest w aptece. Wszystko porzuciłem przez życzliwość dla ciebie. Ruszajże teraz! biegaj żywo! czekaj tam na mnie i pilnuj moich słoików!
Gdy Justyn ubrawszy się napowrót wyszedł, rozmawiano o zemdleniach. Pani Bovary nigdy tego nie doświadczyła.
— To dziwne jak na damę! rzekł pan Boulanger. Zresztą, bywają ludzie bardzo delikatni. Sam widziałem, jak przy pojedynku jeden ze świadków zemdlał, usłyszawszy odgłos nabijania pistoletów.
— Na mnie, rzekł aptekarz, widok cudzej krwi żadnego nie robi wrażenia, ale sama myśl żeby