Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Brała ją chęć pobiedz za nim, rzucić się w jego objęcia, powiedzieć mu: — To ja, twoją jestem! Lecz naprzód już przerażały ją trudności podobnie szalonego kroku, a żądze jej, spotęgowane bezsilnością, tem gwałtowniejszemi się stawały.
Odtąd wspomnienie Leona stało się niby środkowym punktem jej żalów; iskrzyło się ono w sercu jej mocniej od ognia w stepach ruskich przez podróżnych pozostawionego. Tuliła się ku niemu, rozniecała to ognisko blizkie wygaśnięcia, szukała wokoło siebie wszystkiego co tylko podtrzymać go mogło, najodleglejsze wspomnienia, najbliższe fakty, swoje pragnienia rozkoszy na wiatr rozwiane, to, czego doznawała i to, co sobie wyobrażała, swoje marzenia szczęścia kruche jak suche gałęzie wichrem łamane, swoją jałową cnotę, swoje zawiedzione nadzieje, jarzmo domowe — wszystko zbierała, wszystko gromadziła i obracała na żywienie smutku swego.
Jednakże w końcu płomienie przygasły, czy to z wyczerpania żywiołów, czy też ze zbytniego ich nagromadzenia. Miłość ostygła powoli przez oddalenie swego przedmiotu, żal stępił się przez przyzwyczajenie, a łuna pożaru, oświecająca blady horyzont jej życia, ciemniała coraz bardziej i za-