Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kroków zrobiła, gdy usłyszała za sobą stukanie sabotów; odwróciła głowę: jeszcze mamka!
— Czegóż chcecie?
Wtedy kobieta, biorąc ją na bok, za drzewo, zaczęła prawić jej o swym mężu, który z pomocą swego rzemiosła i sześciu franków rocznie, które pan kapitan...
— Kończcież prędzej! przerwała Emma zniecierpliwiona.
— Otóż mówiła mamka wzdychając za każdem słowem, boję się, żeby mu nie było markotno jak jabym sama kawę piła; wiadomo pani, ci mężczyźni...
— Przecież będziecie mieli kawę, powtarzała Emma, ja wam dam!.. nudzicie mnie!
— Bo to, widzi kochana pani, on w skutek swoich ran miewa straszne kurcze w piersiach. Powiada nawet że jabłecznik go osłabia.
— Spieszcież, moja pani Rollet!
— Otóż, odparła stolarka dygając, gdyby to nie było żądać za wiele... tu powtórnie dygnęła, — jak pani będzie mogła, — z błagalnem spojrzeniem, — dzbanuszek wódki, — wyjąkała wreszcie, — a ja będę nią nacierać nóżki malutkiej, która je ma tak delikatne jak skóra na języku.